Dolecieliśmy cali i zdrowi. Ja spałam godzinę przez cała podróż (miałam pecha jesli chodzi o sąsiadów;) ) Pendrak spał moze ze trzy, jednak w tym momencie nie czujemy zmęczenia. Juz w samolocie dało sie odczuć klimat Indii, leciała ich muzyka, pózniej ktos zaczął śpiewać, a posiłki podawali tak wolno ze miałam obawy ze nie zdążą nam podać do momentu lądowania. Jednak posiłek nie był wart czekania:) pierwszy raz w życiu jadłam parówkę z kurczaka- dla fanów od razu informacja- nigdy, ale to NIGDY tego nie jedzcie! Kurczak nawet obok tej parówki nie stał, ale za to miała metaliczny posmak;) (Pndrak zjadł moja i swoją z uśmiechem na twarzy...:) )
Na samym lotnisku mieliśmy lekkie obawy czy Pendrak zostanie wpuszczony bo Pan przyglądał mu sie bardzo dluuuugo, ale chyba taki maja styl pracy, bo ja chociaż podobna do siebie na zdjęciu w paszporcie tez byłam wyjątkowo długo obsługiwana:) ale uprzejmie i miło:)
Teraz czas znaleźć riksze i znaleźć jakieś lokum na dwa dni.
P.S. Jest naprawdę ciepło!:)