Podróż z Port Blair do Kalkuty mineła dość szybko choc nie obyło się bez problemów na lotnisku gdzie pierwszy raz zatrzymano nasz " bagaż podreczny" i został nadany jako rejestrowy(faaak). Na lotnisku w Kalkucie wzięliśmy taryfę która zawiozła nas zgodnie z naszą prośbą na Sudde Street za 280 rupii (jest to najpopularniejsze miejsce wśród turystów położone w bardzo dobrej lokalizacji, cena za takse też ok) Poprzednio też tutaj byłem tak więc miejsce jest sprawdzone ;) podczas poszukiwań fajnego lokum zapytaliśmy po angielsku białej parki gdzie mieszkają, po krótkiej rozmowie zapytali nas skąd jesteśmy po czym przeszliśmy na język polski :)
Cenę za dzisiejszą noc udało nam się wynegocjować na 450 rupii ( jutro podobno* ma być taniej ;)
Jutro z samego rana jedziemy do ambasady Bangladeszu w celu aplikowania o wiza (czas oczekiwania 1-2 dni (stąd 6 dniowy pobyt w Kalkucie, bez wizy ciężko wjechać do Bangladeszu :) Na granicy nie możemy jej kupić a Kalkuta jest oprócz Holandi jedynym miejscem gdzie można ją dostać).
Ceny hoteli w Kalkucie są dużo niższe w porównaniu z Bombajem gdzie za hotel placilismy 1300 rupii za pokój i z Andamanami gdzie placlislmy 600 rupii za domek. Jedzenie także jest dużo tańsze, dzisiejsza kolację zjedliśmy za 90 rupii gdzie uliczny restaurator swrwowal nudle z kurczakiem :)
Plan na Kalkute mamy, choć znając życie zmieni się 3 razy :)
P. S pisze tego posta drugi raz co troszkę mnie rozloscilo ;) ten pierwszy był fajniejszy:)