Lot trwał 1h i 15min w związku z czym nim się obejrzeliśmy byliśmy juz w Bangkoku. Na lotnisku zapytaliśmy (oczywiście po angielsku) pewną parkę czy przypadkiem jadą na najsłynniejszą ulicę Khaosan, tak aby jechać jedną taksówką. Okazało się, że dziewczyna jest Polką co bardzo nas wszystkich rozbawiło:) Zgodnie z planem wzięliśmy jedną taksówkę. Nasi nowi znajomi wysiedli po drodze, my zaś na Khaosan. Bardzo fajnie nam sie rozmawiało. Nie było czasu i tylko my zostawiliśmy swoje namiary. Mamy nadzieję, że nasza rodaczka się odezwie:)
Przyjemność podróżowania klimatyzowanym dyliżansem kosztowała nas 300THB.
Okolica, do której przyjechaliśmy jest najbardziej znana wśród turystów. Na ulicy za dnia jest cala masa straganów z ciuchami, wieczorami otwierane są knajpy, z których muzyka gra tak głośno, że nie słychać własnych myśli;) W związku z tym ceny hoteli są dużo niższe. My tym razem płacimy za pokój z klimą 400THB za noc. Do tej pory wybieraliśmy z wiatrakiem, żeby się nie przeziębić, ale jest już tak gorąco, że się nie da wytrzymać.
Cena jest bardzo dobra choć w pokoju słychać muzykę z ulicy. Mogliśmy oczywiście wynająć pokój kilka przecznic dalej, ale postanowiliśmy czuć klimat Bangkoku przez 24h;)
Jedzenie tu jest dużo tańsze w porównaniu z wyspami, na których byliśmy. Na ulicy można kupić np: Pad thai za 30THB w "gar kuchniach" można kupić tajski obiad za około 40-50 THB na osobę. Jak zawsze jedzenie w takich miejscach jest przepyszne, choć czasami za ostre:) dla Tajów, jak coś nie jest ostre to znaczy, że jest trochę ostre:) Jeśli mówią, że tylko troszkę ostre to wypala usta:) nie odważyliśmy się sprobować jedzenia, które według nich jest po prostu ostre;) Zdecydowanie preferujemy takie miejsca niż typowe restauracje.
W poprzednim wpisie pisaliśmy, że prawdopodobnie spotkamy się z Mają i Michałem (azjatycki), którzy niestety wracają do Polski. Wieczór spędziliśmy wspólnie na rozmowach popijając Changa :) Baaardzo fajnie było Was zobaczyć!!!
Drugiego dnia byliśmy w świątyni leżącego Buddy, którą warto zobaczyć będąc w Bangkoku. Jest to ogromny kompleks świątyń w którym można zrobić bardzo fajne zdjęcia.
Tego dnia także skorzystaliśmy z tramwaju wodnego. Jest to bardzo fajna opcja na szybkie i tanie poruszanie się po zatłoczonym mieście.
Bangkok to także miasto spotkań :) wczoraj spotkaliśmy się przypadkiem z ekipą z Warszawy, z którą trenowałem w porannych treningach w Eagle Gym na Phuket.
Na KhaoSan są stragany z robactem przygotowanym do spożycia :) tak zrobiłem to :))) wszystkie smakowały bardzo podobnie, ciężko opisać smak, były po prostu słodkie. Agatka nie odważyła się spróbować, za to dzielnie mnie wspierała :)
Niestety jutro musimy opuścić Tajladnie. Bardzo nam się podoba ten kraj i z lekkim bólem go opuszczamy. Przed nami Kambodża. Nie mamy pojęcia jak długo w niej będziemy. Naszym pierwszym punktem jest Siem Reap. Mamy wykupiony autokar do tego miasta za 720 THB na osobę. Na granicy musimy uzyskać tylko wizę, która podobno kosztuje 30 $. Jutro ruszamy z samego rana. Mamy nadzieję, że przeprawa odbędzie się bez nieprzyjemnych przygód, a niestety czasami to się zdarza.