O 8:50 rano mieliśmy być pod hotelem, z którego miał nas odebrać Taj. O
dziwo był punktualnie ;) Po drodze do autokaru zahaczyliśmy o kilka hoteli zbierając resztę, która jechała z nami Kambodży. Na szczęście autokar był całkiem wygodny. Przestrzeń między siedzeniami była spora co jest naprawdę istotne przy dłuższych podróżach. I co najważniejsze, była klima! Co prawda chłodziła tyle o ile, ale jednak :) Na granicy byliśmy ok 15:30. Wcześniej Tajowie zebrali od nas paszporty wraz z opłatą 1400 THB za osobę, za wizę plus "serwis". Przy zakupie transportu do Kambodży pytaliśmy ile kosztuje wiza i otrzymaliśmy informację, że 1200 THB lub 30$. Nikt o usłudze serwisowej nie wspominał wcześniej, ale daliśmy sobie spokój i nie chcieliśmy robić nic na własną rękę czyli stać samemu w kolejce po wizę w pełnym słońcu ok godziny i oszczędzając przy tym 200THB na osobę. Chcieliśmy mieć po prostu wizy :) Finalnie wizy dostaliśmy bez problemów, a jej koszt faktycznie to 30 $ :) (taka kwota widnieje w paszporcie ).
Po przekroczeniu granicy krajobraz mocno się zmienił. Z autokaru widzieliśmy duży brud i biedę panującą na ulicach. Momentami Kambodża przypominała nam Indie. Po drodze widzieliśmy także całą masę pól rolnych i same wsie. Krajobraz prawie jak w Polsce tyle, że czasami na polach rośnie plama:)
Gdy dotarliśmy na miejsce ok 19:30 do autokaru wsiadł Kambodżanin, który przydzielił nam Tuk Tuka, który miał zawieźć nas za darmo do trzech wybranych przez niego lub przez nas hoteli. Pan "Kierownik" zapewniał nas, że transport jest w cenie biletu. Po wizytach w trzech hotelach zdecydowaliśmy się na jeden z nich. Tym razem placimy 12 $ za pokój z klimą (jest za gorąco na sam wiatrak w pokoju). Podczas jazdy po hotelach kierowca wspominał o dodatkowej opłacie, która według niego należy mu się ponieważ cytat:" jesteśmy biali i mamy pieniądze" my nie kontynuowaliśmy rozmowy. Gdy nadszedł czas rozstania Pan Sympatyczny zarządał pieniędzy i zaczął na nas krzyczeć. Ku jego zdziwieniu poszliśmy do pokoju nie płacąc ani grosza.
Byliśmy bardzo zmęczeni ale też i głodni. Wybraliśmy się na "Night Market" gdzie jest cała masa knajpek. Jest to serca miasta, które ożywa w godzinach wieczornych.
Siem Reap jest naszym zdaniem mieszanką Indii i Tajlandii. Kuchnia jest podobna do Tajskiej jednak w niektórych potrawach czuć wpływ kuchni Indyjskiej. W Night Market jest pełno salonów masażu, pubów i głośna muzyka, jednak nie aż tak głośno jak w Bangkoku. Ludność wydaje się nam smutna.
Póki co tyle udało nam sie zaobserwować.
Wczorajsza podróź mocno dala nam w kość dlatego dzisaj chcemy odpocząć i poszukać transportu do Phnom Penh. Tutaj w ciągu dnia jest ok 35 stopni w cieniu dlatego musimy się oszczędzać. Jutro jedziemy do kompleksu świątyń Angkor Wat. Chcemy być tam przed wschodem słońca dlatego czeka nas pobódka o 5 rano :)