Zacząłem treningi na Phuket w Eagle muay thaj gym. Trzy dni ciężkich treningów w temperaturze 35 stopni mocno odczułem, na szczęście w niedzielę miałem wolne:) Spodziewałem się, że będzie bardzo ciężko, ale co innego się spodziewać, a co innego przeżyć to. Agatce robiło się słabo od samego siedzenia na sali i patrzenia :)
Treningi różnią się trochę od tych w Polsce. Tutaj głównym punktem treningu jest tarczowanie (Taj ma założone na przedramienia tarcze Pao w które ja uderzem, chwilę wcześniej Taj mówi mi w jakiej kombinacji mam uderzać np: lewy prosty, prawy prosty, lewy sierp, prawa noga na tułów) zazwyczaj robiliśmy 5 takich rund po 5min. Jest to okrutnie wyczerpujące ponieważ w tarcze uderzam z całych sił ale czego się nie robi dla swilojej pasji :) Tajowie bardzo duży nacisk kładą na technikę kopnięć, uderzeń kolanami i łokciami. W Polsce dużo ćwiczy się samego boksu. Na treningach jest bardzo wesoło, Tajowie mają poczucie humoru i co chwilę z czegoś żartują :)
Między treningami jeździliśmy na przeróżne plaże (oczywiście mamy skuter za 200THB za dzień), które nas nie zachwyciły. Phuket jest to duże miasto, ale gdyby nie treningi wyjechalibyśmy szybciej. W zasadzie jest to wyspa, która jest połączona z londem sporym mostem. Plaże są bardzo duże, na których jest cała masa turystów, my preferujemy dzikie i bezludne. Jednak na Phuket jest bardzo dużo turystów. Panuje tutaj typowo miejski klimat. Natomiast jest to doskonała baza wypadowa na otaczające wyspy.
Na środku tej "wyspy" jest góra na szczycie której jest pomnik Wielkiego Buddy. Jest on widoczny praktycznie, z każdego miejsca na Phukte. Budowla sama w sobie jest całkiem fajna choć jest ona osadzona na fundamentach, które są w budowie od kilku lat i ciężko zrobić zdjęcie bez rusztowania czy jakiś desek w tle :) Warto zobaczyć choć szału nie ma.