Phuket bardzo miło nas pożegnało. Okazało się, że tego dnia było święto (niestety Tajowie nie byli w stanie wytłumaczyć nam jakie) i w jednej knajpie częstowano jedzeniem za darmo. Mało tego było naprawdę pyszne:) dodatkowo znaleźliśmy taksówkarza, który jako jedyny zaproponował nam cenę do portu, która bez targowania była dobra:)
Na koh Phi Phi ceny noclegów są wyższe niż na Phuket, ale szybko udało nam się znaleźć przyzwoity pokój za 600 THB.
Na tej wyspie nie ma możliwości wynajęcia skuterów ponieważ część turystyczna jest niewielka- można obejść w ok 15 minut. Jedynie droga na view Point jest długa i dość trudna z powodu upałów. Czasami też na drodze atakują małpy, ale warto się tam wybrać, bo widok jest niesamowity. Doszliśmy w ok 45min w bardzo fajnym towarzystwie:) Poznaliśmy na miejscu Dominikę i Adama z Bydgoszczy, z którymi spędziliśmy cały czas na wyspie. Mieliśmy być tu dwa dni, a zrobiły się z tego 4:) wybraliśmy się też na wycieczkę łódką na Maya Bay (plaża, na której kręcono film "The Beach"), monkey Beach, viking cave, a na koniec oglądaliśmy z łódki zachód słońca. Naszym zdaniem warto się wybrać na taką wycieczkę, mimo, że w każdym miejscu, które odwiedziliśmy było sporo turystów. Wszędzie na Phi Phi można ją kupić. Ceny są różne, ale wszyscy oferują samo. My wynegocjowaliśmy cenę 350 od osoby, ale później znaleźliśmy miejsce gdzie była za 300THB.
Wybraliśmy się też wspólnie na Long Beach. Łódką płynie się ok 5 minut:) Cena wyjściowa wynosiła 400THB za 4 osoby, ale udało się nam popłynąć za 300:) okazało się, że spokojnie mogliśmy pójść piechotą, bo droga powrotna spacerem zajęła nam ok 35 minut. Tajowie mówili nam, że tyle się idzie, ale nie uwierzylismy im i było strasznie gorąco, więc lenistwo zwyciężyło :) Plaża jest ładna, woda czysciutka, a droga powrotna bardzo fajna, bo idzie się malowniczą ścieżką.
Phi Phi jest to typowo imprezowa wyspa, jest tu bardzo dużo barów i BARDZO dużo wyluzowanych ludzi:) Imprezy są codziennie i odbywają się na plaży, przy basenach i w przeróżnych barach. Jednym z ciekawszych jest Reggae Muay Thai Bar. Na środku jest ring i każdy może spróbować swoich sił. Przeciwnicy wybierani są z publiczności i dopasowywani mniej więcej gabarytami. Uczestnicy dostają spodenki, kaski, rękawice i ochraniacze na nogi. Oczywiście Pendrak wziął w tym udział i pokonał swojego przeciwnika:) emocje były ogromne, ale na szczęście obeszło się bez kontuzji :) nagrodą dla obu zawodników był medal i kubełek alkoholu;) jest to fajna zabawa i chętnych nie brakuje:)
Spędziliśmy tu fajnie czas, pobawiliśmy się sporo. Dzięki Domi i Buli, naprawdę fajnie bylo Was poznać! :)
Teraz płyniemy na Krabi skąd jutro mamy lot do Bangkoku.
P. S.
Okazało się, ze znowu spotkamy się z Mają i Michałem (azjatycki) w Bangkoku :) Jest to zupełny przypadek i bardzo cieszymy się na to spotkanie:))