Według planu do Wietnamu powinniśmy wystartować o 19:30, tak też się stało. Najpierw jedziemy do stolicy Kambodży Phnom Penh, tam przesiadka w inny autokar, który bezpośrednio jedzie do Chi Hi Minh (dawna nazwa to Sajgon). Podróż powinna się zakończyć ok 10:00 następnego dnia.
Ku naszemu zdziwieniu przyjechał wypasiony sleeper. Takim autokarem jeszcze nigdy nie jechaliśmy. Zamiast siedzeń były miejsca leżące z kocykiem i poduszką :) Podróż minęła nam bardzo szybko i w stolicy byliśmy o 24. I teraz się zaczyna ;)
Gdy wysiedliśmy pracownicy miejskiego biura podróży poinformowali nas, że autokar będzie za godzinę. Nie mieliśmy wyjścia tak więc czekaliśmy. Podczas podróży poznaliśmy Anię z Jeleniej Góry tak więc godzina szybko minęła.
O 1:00 podjechał autokar i po kilku minutach ruszyliśmy. Ujechaliśmy maks 10 minut i się zatrzymaliśmy. Kierowca wraz ze pracownikiem z biura podróży próbowali nam powiedzieć, że teraz nigdzie nie jedziemy i mamy iść spać do jakiegoś hotelu (ich angielski był naprawdę skaby i tak naprawdę rozmawialiśmy na migi). Na szczęście w autokarze byli tylko biali turyści tak więc rozpoczęły się rozmowy. Generalnie kazaliśmy im jechać choć to nie przynosiło żadnego rezultatu. Tłumaczyli się tym, że granica jest zamknięta teraz nie przejedziemy i koniec. Czas odjazdu przewidzieli na 5:00 rano. Po rozmowie w autokarze pokazali nam "pokoje", które okazały się podłogą w jakiejś sali. Stwierdziliśmy, że nie ma opcji abyśmy tam spali i że wolimy być w autokarze.
Kierowca wszedł z nami do autokaru, przestawił go na wszedł uliczkę i wychodząc zamknął drzwi za sobą...
Wstałem po chwili i poszedłem za nim aby je otworzył, ale nie było go już w polu widzenia. Próbowałem otworzyć drzwi lecz się nie dało. Nie zastanawiając się długo odwrócilem się i zacząłem trombić. Klakson naprawdę miał moc, a późna godzina i puste miasto zrobiły swoje :)) Kierwca przyszedł szybciej niż wyszedł, otworzył drzwi zapytał mnie " no close? " ja mu grzecznie potwierdzilem "no close":)
W autokarze było tak gorąco, że pomimo później godziny wyszliśmy na zewnątrz i usieldliśmy na ławkach obok. Tam już siedziało kilka osób. W krótkim czasie coraz więcej osób do nas dołączało i zrobiła się super ekipa:). Ktoś przyniosł chipsy, ktoś inny włączył muzykę i zaczęły się rozmowy :) nim się obejrzeliśmy, a była już piąta :)